Dotyka
każdego. Dotknął i mnie… Ostatnie dni były trudne, a to dopiero początek mojej
drogi. Zaczęło się banalnie…
Niedzielne
popołudnie, zakupy spożywcze. Wychodząc z Tesco wstąpiliśmy do CCC, chciałam
pokazać Mężowi buty, jakie mi się podobają. Jedna chwila i pada hasło: mierz,
kupuj! –Ale co, teraz, dziś? –No tak, podobają ci się, bierzemy!
I w
ten oto sposób poszłam po bułki, a wróciłam z pięknymi butami, które chciałam kupić
już od dwóch sezonów. Nie wiedziałam, że to będzie początek TEGO ZŁEGO…
W domu
oczywiście przymierzyłam, Mąż spojrzał i mówi: wiesz co, do tych butów musimy
ci jeszcze dokupić jakieś fajne spodnie. Ja w skowronkach, choć zapaliła mi się
lampka: zaraz, zaraz, AŻ TAK źle wyglądam???
Zakup
spodni to dla mnie koszmar, bo WSZYSTKIE, ale to WSZYSTKIE spodnie mają wąskie
nogawki. Za wąskie. Nawet jak pani w sklepie daje mi te najszersze, to i tak są
za wąskie. Ostatnie spodnie kupiłam w grudniu, po ponad 2-letniej przerwie
spodniowo-zakupowej. W dziesiątym podejściu w końcu znalazłam coś z szerszą
nogawką. Coś totalnie bezkształtnego, zaburzającego proporcje, idealnego dla
kobiet 50+. Ale to były jedyne spodnie, w które weszły moje łydki.
Tym
razem Mąż uparł się, że do nowych butów musza być TYLKO wąskie spodnie. Ale
buty nie zmniejszyły mi obwodu łydki, nie chcę rurek, a w każdych spodniach
wyglądam jak w legginsach. –To po co kupiłaś te buty? –Bo mi kazałeś! –To je
oddaj!
Wszystkie
moje frustracje wyładowałam na Nim… Bogu ducha winny Mąż kolejny raz stał się
ofiarą moich kompleksów i rozregulowania emocjonalnego spowodowanego totalnym
brakiem akceptacji własnego ciała. Lubię swoją twarz, włosy!, ramiona dekolt.
Ale od talii w dół jest źle, a od bioder w dół wręcz tragicznie.
On
chciał dobrze. Jak zawsze. Chciał poprawić mi humor, zabrać na zakupy.
Też to
masz? Ogromne wyrzuty sumienia po zjedzeniu paczki chipsów? Jesteś zła na
siebie, że dałaś się ponieść chwili, że nie potrafisz zapanować nad swoimi
słabościami? Że nie potrafisz podnieść tyłka z kanapy i zacząć ćwiczyć? Że nie ogarniasz
jadłospisu i jesz śmieci? Wreszcie, że waga nie drgnie?
Jak
już się zbierzesz, gotujesz zdrowo, nie kupujesz słodyczy, wylewasz hektolitry
potu, masz nadzieję, że teraz zadziała… Codziennie oglądasz się w lustrze,
wciągasz brzuch, napinasz mięśnie i patrzysz… Widać? Chyba widać… W pracy nikt
nie mówi: oooo schudłaś? Spodnie jakoś dziwnie nie chcą spadać. No ale przecież
jesz zdrowo drugi tydzień, ćwiczysz codziennie…
Stajesz
na wagę – nic! „Ok, mięśnie się rozrosły, na pewno obwód spadł…” Bierzesz
centymetr – drugie nic! WTF? Co robię nie tak?
Wyładowujesz
się na Nim lub na Niej, nieważne, zależy, kto się pierwszy nawinie. Bo to On
jest winien! To On codziennie je pączki, to On w niedzielę chciał kebaba. To On
Cię nie wspiera! Szukasz kogoś do obarczania winą za wszystkie swoje słabości i
niepowodzenia. Bo przecież to nie Ty zrobiłaś coś źle. Ty chciałaś… Kupiłaś te
wszystkie kiełki, kasze i warzywa. Zrobiłaś playlisty z treningami, kupiłaś
nową matę do fitnessu. Zrobiłaś wszystko, co mogłaś, więc dlaczego ta cholerna
waga nie spada? Dlaczego to nie działa?
To
jest właśnie kryzys!
Jaka
jest na to rada? Przeczekać, nie poddać się, robić dalej swoje. Realizować
plan. Ile czasu jadłaś niezdrowo? Kiedy ostatnio uprawiałaś sport? Twój
organizm nie zaniedbał się w 2 tygodnie. To trwało… I teraz też musi trwać…
Nie ma
fizycznej możliwości, po prostu NIE MA, żeby to nie zadziałało. Jeśli jesz
zdrowe, zbilansowane posiłki, uprawiasz sport min 3-4 razy w tygodniu, to w
końcu musi zaskoczyć. Potrzeba tylko trochę samozaparcia, konsekwencji i
cierpliwości.
U mnie
w końcu ruszyło! Dziś na wadze był -1kg. Coś drgnęło. Ale wiem, że takich
kryzysów będzie więcej. Przygotuj się na nie, zrób plan motywacyjny. „Jeśli
wytrwam, kupię sobie…” Tylko musisz wytrwać, bez odstępstw, bez taryfy ulgowej.
Ja zawarłam pakt z Mężem. –Jak się nie złamię to kupię sobie szminkę. –Co,
ileeeee? Kolejna? Mało masz? –Chcesz mieć szczęśliwa żonę czy wolisz kolejna
kłótnię? Jak się złamię, będę zła na siebie, ale oberwie się Tobie. Prosty mechanizm,
psychologia…
Za
jedyne 40 zł Mąż wykupił spokój.
Dziś zamówiłam Bourjois Rouge Edition Velvet - zresztą w bardzo promocyjnej cenie, tutaj KLIK.
[Bourjois Rouge Edition Velvet] |
Waga drgnęła, ja szczęśliwa, że
dałam radę, podwójnie szczęśliwa, że mam wymarzoną szminkę, Mąż szczęśliwy, bo
żona szczęśliwa, podwójnie szczęśliwy, że ma piękną żonę… Wszyscy zadowoleni!
A ja z
niecierpliwością czekam na kolejny kryzys, bo Make Up Revolution wypuściło
właśnie nową paletkę…
[http://www.makeuprevolutionstore.com/] |
P.S.
Spodnie ostatecznie kupiłam – jedyne w całej galerii, w które weszła mi noga, tym razem dla kobiet 25+