Żeby jakieś przedsięwzięcie miało
sens i zakończyło się sukcesem, potrzebny jest plan. Każdego dnia w pracy
widzę, jak brak planu może zepsuć najlepszy nawet projekt, a już na pewno
sprawić, że deadline z każdym kolejnym dniem będzie trudniejszy od osiągnięcia.
Nie będę tu prawić
żadnych motywacyjnych i socjologicznych mądrości, bo zwyczajnie się na tym nie
znam. Wiem jednak, że bez mojego plannera ciężko byłoby mi funkcjonować i w
moim życiu jakikolwiek plan zawsze być musi. Poza tym ja jestem mistrzem
planowania!
Parę miesięcy temu
spisaliśmy z Mężem kilka zasad, które miały nam pomóc w tworzeniu zgodnego
małżeństwa. Lista wisi na lodówce i każdego dnia patrzymy na nią, przypominając
sobie, co powinniśmy robić, a czego nie. Czy zadziałało? Nie będę kłamać, że spełniamy
100% zasad, ale jest na pewno lepiej niż było. Staramy się, nie zapomnieliśmy o
naszych postanowieniach, bo czytamy je kilka razy dziennie. Potrafimy nawet
wypominać sobie, jeśli któreś zrobiło coś nie tak. "Ej, na lodówce coś
wisi - stosuj się!"
Teraz też mam plan.
Nie będą to cuda na kiju, nie zostanę nagle Rockefellerem, królową fitness ani
perfekcyjną panią domu. Ale z pewnością za pół roku nie będę tą samą Justyną,
co dziś. Przyklejoną do kanapy, w której już są odgnioty, narzekająca na brak
czasu i chroniczne zmęczenie nie-wiadomo-czym. Prawdą jest, że im masz mniej
czasu, tym więcej rzeczy zrobisz. Potrzebna jest tylko dobra organizacja i plan
działania. Przypomina mi się tutaj mój tata, który od kilku lat jest na
emeryturze. Ilekroć bym do niego nie dzwoniła, o każdej porze dnia, jak zapytam
co u niego, to w odpowiedzi słyszę: "aj dziecko, na nic nie ma
czasu..." Tata, jak na emeryta przystało, cierpi na bezsenność, wstaje o
4-5 rano, pije kawę, później wychodzi do sklepu, podjedzie na ryneczek, na
grzyby, do lekarza. Dla niego dzień kończy się wraz ze zjedzeniem obiadu, czyli
ok godz 14. Później można już nie robić nic bo przecież jest już późno... A do
obiadu na nic nie ma czasu...
Jaki jest mój
plan?
1. Zdrowe odżywianie
Od 15 lat się
odchudzam. Przerobiłam chyba wszystkie diety świata, łącznie z niejedzeniem.
Mam totalnie rozregulowany metabolizm, jedząc 2 posiłki dziennie potrafię tyć.
Dlaczego nie pójdę do lekarza? Bo pierwsze pytanie jakie mi zada to "czy
pani je regularnie? czy pani się zdrowo odżywia?" Nie! Dopiero po tylu
latach dojrzałam do tego, aby zacząć jeść więcej i zdrowiej, dbać o produkty,
podkręcić metabolizm, poczuć się lepiej, a przy tym schudnąć.
Trafiłam na blog Qchenne Inspiracje, który z całego serca polecam! Blog
prowadzi bardzo kompetentna osoba i ufam temu, co robi.
W każdą
niedzielę rozpisuję sobie jadłospis na kolejny tydzień, dzięki czemu nie mam
problemu z robieniem zakupów i zastanawianiem się, co by tu jutro zjeść.
2. Sport
Oprócz
utraty kilogramów, chciałabym poprawić kondycję i ujędrnić ciało. Pozbyć się mojego trzęsącego się jak galareta
brzucha i zadyszki kiedy muszę podbiec do tramwaju. Mieszkam na 3 piętrze w
bloku bez windy i nie chcę pewnego dnia zorientować się, że powrót do domu z siatką zakupów kończy się potwornym sapaniem i pulsem na poziomie 250.
Obecnie
biorę udział w tzw. Wydarzeniu na facebooku, którego autorką jest blogerka z
Tips for woman.
3.
Organizacja domu
W domu ważna
jest systematyczność. Oboje z Mężem lubimy porządek i sprzątamy na bieżąco, ale są pewne
czynności, które robi się od święta, jak mycie okien czy górnych szafek w
kuchni. Wystarczy, że codziennie przeznaczymy dodatkowe 15 minut dla domu plus
raz na tydzień np. godzinę. Kwadrans dziennie spokojnie wystarczy na umycie
kosza na śmieci, wymianę pościeli czy przegląd lodówki, a godzina w tygodniu to
odpowiedni czas na grubsze porządki. Dzięki temu nie zniechęcimy się do
porządków, a wprowadzimy zdrowy codzienny nawyk do naszego życia domowego.
Polecam też zaangażować pozostałych członków rodziny w te zmiany!
4. Uroda
Nie jest fizycznie
możliwe, aby codziennie realizować wszystkie urodowe „rytuały” piękna. Peeling
do ciała, inny na biust i inny na tyłek, masaż szorstką rękawicą, naprzemiennie
strumienie ciepło-zimno, w międzyczasie olejowanie włosów, umycie szamponem i
oczywiście odżywka a może nawet i maska. Suszymy naturalnie – bez suszarki!
Później balsam ujędrniający na pupę, liftingujący na biust i ściągający na
brzuch. Do tego nawilżający na resztę ciała, plus krem do stóp i rąk. Dobrze by
było jeszcze ręce wymoczyć np. w oliwie. Peeling na twarz, mycie metodą OCM, maseczka, krem
pod oczy, krem na noc….
Kiedyś
próbowałam zmierzyć czas potrzebny na te wszystkie czynności. Wymiękłam po godzinie,
a nie byłam nawet w połowie. Nie ma szans żeby to wszystko wykonać jednego dnia! Nawet w dwa dni! Mój plan jest
taki, że każdego dnia dodaję do mojej wieczornej toalety dodatkowe kilka minut,
max 10, na jeden z tych rytuałów. Do tego łykam skrzyp polny z bambusem oraz
biotynę na wzmocnienie włosów. Po miesiącu kuracji widzę już mniej wypadających
włosów i brak konieczności przepychania wanny po myciu głowy, więc to działa.
5. Rozwój
osobisty
To jest ta
najtrudniejsza część. Wracam do czytania książek, co wymaga trochę wysiłku i
poświęcenia czasu, bo nie wyobrażam sobie czytania po 10 min dziennie. Lubię
czytać przed snem, ale kończy się to zwykle na
pogiętej książce, bo przysypiam po dwóch stronach. Szkoda książek… Mogłabym
czytać w tramwaju, ale często wracam w takim
ścisku, że złapanie się rurki graniczy z cudem, a co dopiero wyjęcie książki.
Poza tym czytanie w miejscu publicznym wiąże się ze zwracaniem uwagi co
najmniej kilku pasażerów obok mnie, a nie zawsze tematyka pozwala na tzw. zachowanie
twarzy. Teraz np. czytam „Życie wewnętrzne” Giulii Enders, gdzie na jednej ze
stron są rysunki stolca a cała książka jest o defekacji, więc nie wiem czy
chciałabym, aby współpasażerowie to oglądali…
Poza książkami
w planie jest powrót do systematycznej nauki języka angielskiego, więc sama
jestem ciekawa co z tego wyjdzie.
Mam
nadzieję, że jak za kilka miesięcy zrobię rachunek sumienia, to nie spalę się
ze wstydu, a moje postanowienia staną się moimi codziennymi nawykami.
Systematyczność i konsekwencja to klucz do sukcesu w wielu dziedzinach życia, trzymam kciuki za Twoją przemianę i po cichu liczę, ze i ja się zmotywuję do zmiany!
OdpowiedzUsuńDziękuję! I zapraszam do walki razem ze mną, z kimś zawsze raźniej :)
UsuńJakie to wszystko prawdziwe. I cóż ... po takim tekście i kopie motywacyjnym nie pozostało mi nic innego jak stworzyć swój własny plan :)
OdpowiedzUsuńSamo życie :) Trzymam kciuki!
UsuńOd czegoś trzeba zacząc! Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuń