czwartek, 26 marca 2015

Kryzys panie...

Dotyka każdego. Dotknął i mnie… Ostatnie dni były trudne, a to dopiero początek mojej drogi. Zaczęło się banalnie…

Niedzielne popołudnie, zakupy spożywcze. Wychodząc z Tesco wstąpiliśmy do CCC, chciałam pokazać Mężowi buty, jakie mi się podobają. Jedna chwila i pada hasło: mierz, kupuj! –Ale co, teraz, dziś? –No tak, podobają ci się, bierzemy!



I w ten oto sposób poszłam po bułki, a wróciłam z pięknymi butami, które chciałam kupić już od dwóch sezonów. Nie wiedziałam, że to będzie początek TEGO ZŁEGO…

W domu oczywiście przymierzyłam, Mąż spojrzał i mówi: wiesz co, do tych butów musimy ci jeszcze dokupić jakieś fajne spodnie. Ja w skowronkach, choć zapaliła mi się lampka: zaraz, zaraz, AŻ TAK źle wyglądam???

Zakup spodni to dla mnie koszmar, bo WSZYSTKIE, ale to WSZYSTKIE spodnie mają wąskie nogawki. Za wąskie. Nawet jak pani w sklepie daje mi te najszersze, to i tak są za wąskie. Ostatnie spodnie kupiłam w grudniu, po ponad 2-letniej przerwie spodniowo-zakupowej. W dziesiątym podejściu w końcu znalazłam coś z szerszą nogawką. Coś totalnie bezkształtnego, zaburzającego proporcje, idealnego dla kobiet 50+. Ale to były jedyne spodnie, w które weszły moje łydki.
Tym razem Mąż uparł się, że do nowych butów musza być TYLKO wąskie spodnie. Ale buty nie zmniejszyły mi obwodu łydki, nie chcę rurek, a w każdych spodniach wyglądam jak w legginsach. –To po co kupiłaś te buty? –Bo mi kazałeś! –To je oddaj!

Wszystkie moje frustracje wyładowałam na Nim… Bogu ducha winny Mąż kolejny raz stał się ofiarą moich kompleksów i rozregulowania emocjonalnego spowodowanego totalnym brakiem akceptacji własnego ciała. Lubię swoją twarz, włosy!, ramiona dekolt. Ale od talii w dół jest źle, a od bioder w dół wręcz tragicznie.
On chciał dobrze. Jak zawsze. Chciał poprawić mi humor, zabrać na zakupy.

Też to masz? Ogromne wyrzuty sumienia po zjedzeniu paczki chipsów? Jesteś zła na siebie, że dałaś się ponieść chwili, że nie potrafisz zapanować nad swoimi słabościami? Że nie potrafisz podnieść tyłka z kanapy i zacząć ćwiczyć? Że nie ogarniasz jadłospisu i jesz śmieci? Wreszcie, że waga nie drgnie?

Jak już się zbierzesz, gotujesz zdrowo, nie kupujesz słodyczy, wylewasz hektolitry potu, masz nadzieję, że teraz zadziała… Codziennie oglądasz się w lustrze, wciągasz brzuch, napinasz mięśnie i patrzysz… Widać? Chyba widać… W pracy nikt nie mówi: oooo schudłaś? Spodnie jakoś dziwnie nie chcą spadać. No ale przecież jesz zdrowo drugi tydzień, ćwiczysz codziennie…
Stajesz na wagę – nic! „Ok, mięśnie się rozrosły, na pewno obwód spadł…” Bierzesz centymetr – drugie nic! WTF? Co robię nie tak?

Wyładowujesz się na Nim lub na Niej, nieważne, zależy, kto się pierwszy nawinie. Bo to On jest winien! To On codziennie je pączki, to On w niedzielę chciał kebaba. To On Cię nie wspiera! Szukasz kogoś do obarczania winą za wszystkie swoje słabości i niepowodzenia. Bo przecież to nie Ty zrobiłaś coś źle. Ty chciałaś… Kupiłaś te wszystkie kiełki, kasze i warzywa. Zrobiłaś playlisty z treningami, kupiłaś nową matę do fitnessu. Zrobiłaś wszystko, co mogłaś, więc dlaczego ta cholerna waga nie spada? Dlaczego to nie działa?



To jest właśnie kryzys!

Jaka jest na to rada? Przeczekać, nie poddać się, robić dalej swoje. Realizować plan. Ile czasu jadłaś niezdrowo? Kiedy ostatnio uprawiałaś sport? Twój organizm nie zaniedbał się w 2 tygodnie.  To trwało… I teraz też musi trwać…
Nie ma fizycznej możliwości, po prostu NIE MA, żeby to nie zadziałało. Jeśli jesz zdrowe, zbilansowane posiłki, uprawiasz sport min 3-4 razy w tygodniu, to w końcu musi zaskoczyć. Potrzeba tylko trochę samozaparcia, konsekwencji i cierpliwości.

U mnie w końcu ruszyło! Dziś na wadze był -1kg. Coś drgnęło. Ale wiem, że takich kryzysów będzie więcej. Przygotuj się na nie, zrób plan motywacyjny. „Jeśli wytrwam, kupię sobie…” Tylko musisz wytrwać, bez odstępstw, bez taryfy ulgowej. Ja zawarłam pakt z Mężem. –Jak się nie złamię to kupię sobie szminkę. –Co, ileeeee? Kolejna? Mało masz? –Chcesz mieć szczęśliwa żonę czy wolisz kolejna kłótnię? Jak się złamię, będę zła na siebie, ale oberwie się Tobie. Prosty mechanizm, psychologia…
Za jedyne 40 zł Mąż wykupił spokój.

Dziś zamówiłam Bourjois Rouge Edition Velvet - zresztą w bardzo promocyjnej cenie, tutaj KLIK

[Bourjois Rouge Edition Velvet]


Waga drgnęła, ja szczęśliwa, że dałam radę, podwójnie szczęśliwa, że mam wymarzoną szminkę, Mąż szczęśliwy, bo żona szczęśliwa, podwójnie szczęśliwy, że ma piękną żonę… Wszyscy zadowoleni!

A ja z niecierpliwością czekam na kolejny kryzys, bo Make Up Revolution wypuściło właśnie nową paletkę…

[http://www.makeuprevolutionstore.com/]




P.S. Spodnie ostatecznie kupiłam – jedyne w całej galerii, w które weszła mi noga, tym razem dla kobiet 25+

1 komentarz:

  1. Bardzo mądrze napisałaś! Chociaż nie ma co ukrywać, my kobiety oczekujemy efektów JUŻ i TERAZ! Bo jak ich nie ma no to właściwie po co ćwiczyć.
    PS Ja w zeszłym roku musiałam kupić buty zimowe o 2 rozmiary za duże, żeby zmieścić w nie łydkę. W tym roku, dzięki łaskawej zimie obeszło się bez konieczności zakupu jakichkolwiek kozaków.

    OdpowiedzUsuń